sobota, 8 marca 2014

Rozdział 2

-Umm, coś się stało?
-Nic... Nie ważne...
-Ja muszę już iść... Pa... -Nie odezwał się. Wyszłam z domu Hazzy i wróciłam do swojego. Była 16.00. Wzięłam jakąś płytę z filmem i zaczęłam go oglądać. W połowie oglądania zasnęłam na kanapie z włączonym telewizorem.
*21.00*
Obudziłam się strasznie spragniona. Poszłam do kuchni. Przez przypadek włączyłam ogień na kuchence, ale tego nie zauważyłam. Wzięłam wodę i nalałam do szklanki a potem szybko ją wypiłam. Było "wcześnie", ale byłam strasznie zmęczona więc poszłam spać ponownie. Nawet nie miałam siły ubrać piżamy...
*3.02*
Obudził mnie dziwny szelest i brzydki zapach. Otworzyłam oczy i się mocno wystraszyłam. Był POŻAR.
-Kurwa! Wzięłam telefon i nie wiedziałam jak wyjść z domu. Szukałam drogi do bezpiecznego wyjścia. Moja sypialnia była na drugim piętrze a pod oknem było dużo ostrych krzaków. Szłam do wyjścia omijając ogień. Udało się, uff. Cały dom płonął. Wyszłam do ogrodu i pośpiesznie dzwoniłam na straż pożarną. Gdy odebrali powiedziałam im mój adres. Po 3 minutach byli na miejscu.
*Jakiś czas później po ugaszeniu pożaru*
Straż odjechała a ja zostałam sama. WSZYSTKO się spaliło. No okej, przyznam - nie wszystko, ale wszystkie meble były czarne i zepsute. Uświadomiłam sobie, że nie mam domu. Rozpłakałam się jak małe dziecko i usiadłam na ławce w ogródku. W domu Hazzy zapaliło się światło. Chyba usłyszał lub zobaczył to, co się stało. Otworzył okno i mnie "zawołał".
-Co się stało?! -Spytał przerażony.
-Pożar... -Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Jeśli chcesz możesz u mnie przenocować.
-Wybacz, ale nie znam Cię na tyle dobrze... Nie mogę...
-To gdzie będziesz spać? -Zaczął mnie przekonywać, Jezu.
-Zadzwonię do koleżanki.
-Jak chcesz. Jakby co, to wiesz gdzie mieszkam. -Zaśmiał się. Odwzajemniłam (sztuczny) uśmiech. Zadzwoniłam do Amy - nie odebrała. Zadzwoniłam do Jade - nie odebrała. Postanowiłam zadzwonić do zupełnie innej niż ja - Nathalie. Jedynie ona odebrała telefon. Opowiedziałam jej, że gdy spałam zaczął palić się mój dom i teraz nie mam gdzie mieszkać. Powiedziała, żebym jak najszybciej do niej przyszła i, że już czeka. Powiedziałam, że będę za ok. 10 minut. Weszłam do spalonego domu i spojrzałam na ubrania. Większość na szczęście "przetrwała". Wzięłam je do ręki i ubrałam ocalone buty. Poszłam do domu Natt.. Mimo, że byłyśmy zupełnie inne - bardzo się lubiłyśmy i wspierałyśmy.
*10 min później*
Gdy byłam w drodze do Nattie poczułam, że ktoś mnie zatrzymuje i ciągnie w stronę krzaków.
-Pomocy! -Krzyczałam.

(przepraszam za błędy jeśli są)

1 komentarz: